Kojarzycie Mirosława Wądołowskiego? To burmistrz Helu, uwikłany w głośną na całą Polskę aferę sprzedaży gruntu na końcu Polski, na Półwyspie Helskim. Nieoceniony superagent Tomek uwiódł biedną posłankę Beatę Sawicką z PO i razem z nią próbował skorumpować włodarza kurortu oblanego z trzech stroną wodą. Sądowa sprawa toczy się, a burmistrz utrzymuje, że afery nie było, a aktówka z pokaźną sumą pieniędzy, którą zabezpieczono przy nim to nieporozumienie. Gwiazda Wądołowskiego rozbłysła znowu sprawą podwyżki wynagrodzenia samorządowca.
Co w tym dziwnego i nietypowego? W końcu to standard - podwyższanie sobie pensji przez samorządowców. Absurd i wzburzenie tego przypadku spowodowane jest uzasadnieniem uchwały zastępcy Wądołowskiego, sekretarza i skarbnika Helu - burmistrz nie dostał podwyżki od 2006 roku i to "zwykła, urzędnicza procedura". Trzeba w tym momencie wspomnieć, że w 2007 roku burmistrz przebywał w areszcie, a w 2008 roku nie mógł - z nakazu prokuratorskiego - sprawować obowiązków głowy miasta (pracował wówczas w firmie żony). Więc o ile w przypadku burmistrza, który ciężko pracował, osiągnął spektakularny sukces kulturalny, gospodarczy, itp., albo przeprowadził znaczącą inwestycję w mieście to nie widzę przeciwwskazań w przyznaniu nagrody/podwyżki. Ale jeśli pensję podnosi się za 2 lata "nieróbstwa" i czarny PR dla miasta (oczywiście nie skazuję w tym miejscu burmistrza - od tego jest sąd) to dla mnie to kompletna pomyłka i argument na niekompetencję bezpośrednich podwładnych burmistrza - zastępcy, sekretarza i skarbnika. Jaki poziom cynizmu muszą mieć ci panowie, że w ogóle wpadli na taki pomysł. Bo tłumaczenie, że burmistrz od 2006 roku zarabia tyle samo jest dla mnie beznadziejnie głupie i ubliżające inteligencji!
Na szczęście helscy radni wykazali się rozumem i społeczną wrażliwością nie przyznając Wądołowskiemu z zarzutami (któremu sąd w styczniu pozwolił wrócić na stanowisko po pierwszych rozprawach) ponad 10-tysięcznej pensji.
Co ciekawe, dotychczasowy włodarz Helu - zastępca burmistrza Jarosław Pałkowski - zarabia więcej od swego szefa, który tuż po powrocie na stanowisko, podniósł pensję podwładnemu za sprawne zastępstwo. Pałkowski chciał się zrewanżować? Mało frasobliwie.
Co w tym dziwnego i nietypowego? W końcu to standard - podwyższanie sobie pensji przez samorządowców. Absurd i wzburzenie tego przypadku spowodowane jest uzasadnieniem uchwały zastępcy Wądołowskiego, sekretarza i skarbnika Helu - burmistrz nie dostał podwyżki od 2006 roku i to "zwykła, urzędnicza procedura". Trzeba w tym momencie wspomnieć, że w 2007 roku burmistrz przebywał w areszcie, a w 2008 roku nie mógł - z nakazu prokuratorskiego - sprawować obowiązków głowy miasta (pracował wówczas w firmie żony). Więc o ile w przypadku burmistrza, który ciężko pracował, osiągnął spektakularny sukces kulturalny, gospodarczy, itp., albo przeprowadził znaczącą inwestycję w mieście to nie widzę przeciwwskazań w przyznaniu nagrody/podwyżki. Ale jeśli pensję podnosi się za 2 lata "nieróbstwa" i czarny PR dla miasta (oczywiście nie skazuję w tym miejscu burmistrza - od tego jest sąd) to dla mnie to kompletna pomyłka i argument na niekompetencję bezpośrednich podwładnych burmistrza - zastępcy, sekretarza i skarbnika. Jaki poziom cynizmu muszą mieć ci panowie, że w ogóle wpadli na taki pomysł. Bo tłumaczenie, że burmistrz od 2006 roku zarabia tyle samo jest dla mnie beznadziejnie głupie i ubliżające inteligencji!
Na szczęście helscy radni wykazali się rozumem i społeczną wrażliwością nie przyznając Wądołowskiemu z zarzutami (któremu sąd w styczniu pozwolił wrócić na stanowisko po pierwszych rozprawach) ponad 10-tysięcznej pensji.
Co ciekawe, dotychczasowy włodarz Helu - zastępca burmistrza Jarosław Pałkowski - zarabia więcej od swego szefa, który tuż po powrocie na stanowisko, podniósł pensję podwładnemu za sprawne zastępstwo. Pałkowski chciał się zrewanżować? Mało frasobliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz. Zatwierdzę za kilka chwil