Polska to podobno kraj tolerancyjny. Podobno... Bo antytez na to stwierdzenie jest sporo. Również "pod nosem". Zabytkowy kościółek luteran w Helu przemianowano po II Wojnie Światowej na siedzibę Muzeum Rybołówstwa, oddział Centralnego Muzeum Morskiego.
Sakralne obrazy, narzędzia liturgiczne, oświecone pisma religijne zastąpiły sieci, haki, kalosze, kotwice i łodzie rybackie. Ekspozycja muzeum jest atrakcją - wątpliwą, sądząc po ilości chętnych odwiedzających - Bulwaru Nadmorskiego w Helu. Jakkolwiek urokliwa bryła 600-letniego kościółka z czerwonej cegły, z gontową dachówką i drewnianą byłą dzwonnicą (obecnie tarasem widokowym) przyciąga.
Najstarszy i najbardziej rozpoznawalny obiekt w Helu być może ponownie stanie się świątynią kultu. Władze ewangelicko-augsburskiej diecezji pomorsko-wielkopolskiej zażądali zwrotu kościoła parafialnego, uzyskanego w 1525 roku, gdy większość mieszkańców z półwyspu została ewangelikami. Sprawę rozstrzygnie sąd, bo dyrekcja CMM nie zamierza oddać świątyni, powołując się na decyzję tzw. rządowej komisji regulacyjnej i argumentując, że kościół się protestantom nie należy, bo pierwotnie zbudowali go katolicy, a po II WŚ odbudowało go polskie państwo.
Nikt nie zamierza przypominać, że pewnie kościół odbudowaliby ewangelicy, gdyby tylko to "piękne" państwo ich nie wygnało z niemieckim stygmatem. No i warto zastanowić się dlaczego po odbudowie PRL nie oddał świątyni katolickim prawłaścicielom, tylko zrobił w nim muzeum?...
Mam nadzieję, że sąd wykaże się rozsądkiem w tej sprawie. Sam chętnie - w celach poznawczych - wziąłbym udział w nabożeństwie obrządku luterańskiego. Butwiejące łodzie, śmierdzące sieci i marne wędki to mało atrakcyjna ekspozycja do obejrzenia na żywo zresztą na kutrach w pobliskim porcie rybackim.
Sakralne obrazy, narzędzia liturgiczne, oświecone pisma religijne zastąpiły sieci, haki, kalosze, kotwice i łodzie rybackie. Ekspozycja muzeum jest atrakcją - wątpliwą, sądząc po ilości chętnych odwiedzających - Bulwaru Nadmorskiego w Helu. Jakkolwiek urokliwa bryła 600-letniego kościółka z czerwonej cegły, z gontową dachówką i drewnianą byłą dzwonnicą (obecnie tarasem widokowym) przyciąga.
Najstarszy i najbardziej rozpoznawalny obiekt w Helu być może ponownie stanie się świątynią kultu. Władze ewangelicko-augsburskiej diecezji pomorsko-wielkopolskiej zażądali zwrotu kościoła parafialnego, uzyskanego w 1525 roku, gdy większość mieszkańców z półwyspu została ewangelikami. Sprawę rozstrzygnie sąd, bo dyrekcja CMM nie zamierza oddać świątyni, powołując się na decyzję tzw. rządowej komisji regulacyjnej i argumentując, że kościół się protestantom nie należy, bo pierwotnie zbudowali go katolicy, a po II WŚ odbudowało go polskie państwo.
Nikt nie zamierza przypominać, że pewnie kościół odbudowaliby ewangelicy, gdyby tylko to "piękne" państwo ich nie wygnało z niemieckim stygmatem. No i warto zastanowić się dlaczego po odbudowie PRL nie oddał świątyni katolickim prawłaścicielom, tylko zrobił w nim muzeum?...
Mam nadzieję, że sąd wykaże się rozsądkiem w tej sprawie. Sam chętnie - w celach poznawczych - wziąłbym udział w nabożeństwie obrządku luterańskiego. Butwiejące łodzie, śmierdzące sieci i marne wędki to mało atrakcyjna ekspozycja do obejrzenia na żywo zresztą na kutrach w pobliskim porcie rybackim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz. Zatwierdzę za kilka chwil